wtorek, 16 października 2012

Rozdział 38


Perspektywa Dominiki :

Paul, menadżer chłopaków, co chwilę ich pospieszał, oni jednak nie słuchając go, znosili najpotrzebniejsze rzeczy do salonu.
- Wzięliście ze sobą wszystko ? - spytała nerwowo Eleonor.
Po raz kolejny padło to pytanie dzisiejszego dnia z ust El. Denerwowałyśmy się wyjazdem chłopaków, ponieważ od samego rana byli rozkojarzeni, co mogło spowodować, że zapomną czegoś spakować.
- Jesteście już gotowi ? Musimy być za 15 minut na lotnisku - stwierdził Paul nerwowo spoglądając na zegarek.
- Tak, jesteśmy gotowi - odparł Liam.
- Będę tęsknił - powiedział Zayn, wtulając się we mnie.
- Mi ciebie też będzie brakować - wyszeptałam na ucho, po czym musnęłam jego usta.
- W razie gdyby coś się stało masz tu moje klucze do domu- mówiąc to włożył mi je do kieszeni - Uważaj na siebie, nie kłóć się z tatą, a tym bardziej z Caroline.
- Tak jest, panie kapitanie - odparłam z uśmiechem.
- Jeżeli będzie się coś działo, to masz nie patrzyć na godzinę, tylko dzwonić.
- Hej, to ja wyjeżdżam czy ty ? - spytałam, przerywając wykład Zayna.
- Ja, ale będę się o ciebie martwił - odpowiedział ze smutkiem w głosie.
- A ja co mam powiedzieć ? Zadzwoń albo napisz, jak tylko znajdziesz chwilkę czasu.
- Napiszę jak zatęsknię - odparł z chytrym uśmieszkiem.
- Koniec tego dobrego ! Dzieci do samochodu - wydarł się Hazza.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać i posłusznie wykonaliśmy zadanie loczka. Wraz z El i Danielle, które również przyjechały pożegnać chłopaków, odprowadziłyśmy ich do auta i kiedy odjeżdżali energicznie machałyśmy ręką. Opierając się w trójkę o siebie, podążałyśmy wzrokiem za samochodem, do którego wsiedli chłopaki.
- Ej nie możemy się tak smucić, przecież wrócą. A chyba nie chcą nas zobaczyć w postaci figurek lodowych- zaśmiała się Eleonor, która jako pierwsza ruszyła w stronę domu.
Dzisiejszego dnia termometr wskazywał -2 stopnie C, co dla Londynu w sezon zimowy było normą. Całe zziębnięte przekroczyłyśmy próg domu i weszłyśmy do kuchni, gdzie El szykowała gorące napoje. Chwilę później rozsiadłyśmy się na fotelach w salonie i zaczęłyśmy plotkować. Naszą rozmowę przerwał sygnał nadchodzącej wiadomości telefonu Danielle.
- Pewnie to z pracy - odparła brunetka.
Chwilę później rozbrzmiał się dzwonek telefonu zarówno mojego, jak i Eleonor.
Po przeczytaniu wiadomości, promieniście uśmiechnęłam się do wyświetlacza.
- Już tęsknię. Zayn - przeczytałam na głos.
- Już tęsknię. Lou - poszła w ślad El.
- Już tęsknię. Li - dodała Dan.
Wybuchłyśmy śmiechem, który przez kilka sekund był dosyć głośny. Do momentu, kiedy drzwi wejściowe z hukiem się otworzyły. Wszystkie stanęłyśmy na równe nogi i ze strachem na twarzy ruszyłyśmy w stronę dochodzących odgłosów, które co chwila stawały się głośniejsze. Tylko kiedy ujrzałyśmy osobnika, kamień spadł nam z serca.
- Co ty tu robisz ? - spytałam.
- Zapomniałem reklamówki z jedzeniem na drogę - odparł Niall.
- Taka żółta w paski ? - spytała Eleonor.
Chłopak przeszukując kuchnię, kiwnął twierdząco głową.
- Trzymaj - powiedziała wręczając torbę chłopakowi.
- Gdzie była ? - zapytał z zaciekawieniem blondyn.
- Lepiej nie pytaj - odpowiedziała dziewczyna.
- To pa dziewczynki - posłał buziaka i zamknął drzwi.
- On jest niemożliwy - zaśmiała się Daniell.
- A może tak... pójdziemy na zakupy, co ? - spytałam od razu po tym, jak pomysł wpadł mi do głowy.
- Pewnie, że tak - odparła Dan.
Zebrałyśmy się i w przeciągu 15 minut spacerkiem dotarłyśmy pod ogromną galerię handlową. W środku znajdowało się mnóstwo sklepów, jak i ludzi. Kiedy zauważyłyśmy ogromne plakaty z hasłem "wyprzedaż" biegłyśmy w kierunku sklepu, niczym dzieci po watę cukrową. Sekundę później szperałyśmy pomiędzy półkami oraz wieszakami.
- Pokażesz się ? - spytała Eleonor.
- Już sekundka - odparłam, zanim dziewczyna po raz kolejny zajrzałaby do przebieralni.
Odsłoniłam zasłonkę i okręciłam się wokół własnej osi aby zaprezentować ciuchy, które miałam na sobie.
- No i jak ?
- Ta koszula będzie lepsza - powiedziała Danielle, po czym podała mi wieszak z koszulą w kolorze pudrowego różu.
Po kilku minutach przeglądania się w lustrze, stwierdziłam, że kupię rzeczy które właśnie mam na sobie. Czarne botki na wysokiej koturnie i ciemnego koloru dżinsy idealnie współgrały z wcześniej wybraną koszulą.
- To teraz Starbucks - oznajmiła El.
Po tym jak zamówiłyśmy napoje i deser poszłyśmy zająć miejsca.
- Co tam słychać u Natt ? - spytała Dan.
- Kurczę, głupio mi nawet przyznać się do tego, ale dawno z nią nie rozmawiałam - powiedziałam, mieszając słomką w świeżo wyciśniętym soku z pomarańczy, który właśnie przyniosła kelnerka.
- To nie dobrze - stwierdziła dziewczyna.
Poniektórzy twierdzą, że czas, który spędza się w dobrym towarzystwie leci dwa razy szybciej. To prawda nim się obejrzałyśmy była godzina 16. Pożegnałam się z dziewczynami, które zostały jeszcze w galerii. Mając ochotę na spacer nie czekałam na przyjazd autobusu, tylko ruszyłam w stronę domu. W trakcie zadzwoniłam do Natt i umówiłam się z nią za chwilkę na Skype, ponieważ rodzice nie wypłacili by się za rachunki, gdybyśmy chciały o wszystkim porozmawiać.
- Jestem ! - oznajmiłam mój powrót do domu, zaraz po przekroczeniu progu.
- O jak dobrze, że już wróciłaś. Za godzinę jedziemy do rodziców Caroline na kolację.
Na samą myśl o kolacji z rodzicami Caroline mój żołądek zaczął wariować. Niechętnie ściągnęłam kurtkę i ruszyłam po schodach do swojego pokoju.
- A i nie zapomnij się spakować, zostajemy tam na noc ! - dodał tata.
- Świetnie - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Rzuciłam się na łóżko i załączyłam laptopa, nie miałam ochoty szykować się na  przemiły wieczór w gronie starszego państwa. Rozmowa z przyjaciółką kleiła się, przez co o mały włos nie zdążyłabym się wyszykować. Przeprosiłam ją i w trakcie rozmowy szykowałam się na wieczór.
- Opowiadaj co słychać u ciebie i Hazzy ? Miłość kwitnie ? - spytałam z zadziornym uśmieszkiem.
- Ba, owocuje - wystawiła język Natt.
Opowiedziała mi o ostatnim spotkaniu ich. Kiedy to on przyleciał do niej i cieszyli się sobą nawzajem przez niecałe dwa dni. Chciałabym mieć przyjaciółkę obok siebie, lecz kiedy to nie możliwe, cieszy każda cenna minuta spędzona na video-rozmowie.
- Opowiadaj co tam u ciebie słychać ?
- U mnie ? Nic ciekawego. Szkoła, dom, chłopaki, Zayn i tak w kółko.
- A jak atmosfera w domu ? - dopytywała przyjaciółka.
- Dobrze - zaśmiałam się - próbujemy sobie nie wchodzić w drogę, jeżeli chodzi o to.
Dlaczego pominęłam tak ważne sprawy, jak ciąża Caroline. Sama nie wiem, może z powodu tego, że Natalia to papla i mogłaby przez przypadek powiedzieć Danielowi, który nie wiem czy o tym jeszcze wie. Ciągle biłam się w myślach, że powinnam powiedzieć to przyjaciółce, ale ostatecznie nie zrobiłam tego.
- Zbieraj się jedziemy - powiedział tata, który na chwilę wszedł do mojego pokoju.
Pożegnałam się z przyjaciółką i obiecałyśmy sobie, że częściej będziemy do siebie dzwonić. Przebrałam się w nowo zakupione ciuchy, poprawiłam włosy, które wcześniej wyprostowałam, przeciągnęłam rzęsy tuszem, dopakowałam kilka rzeczy do torby i byłam gotowa do wyjścia.
- Ty tak chcesz iść do moich rodziców ?! - spytała z oburzeniem Caroline, kiedy ja schodziłam po schodach.
- Tak, a dlaczego by nie ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, które najwidoczniej nie spodobało się mojemu ojcu, ponieważ zaczął kręcić głową.
- Załóż sukienkę - poprosił tata.
Niechętnie wróciłam się do pokoju i założyłam małą czarną.
- Teraz pasuje ? - zadałam pytanie kiedy stanęłam na przeciwko Caroline.
- Tak - odparła od niechcenia.

- Dominika tylko proszę cię zachowuj się grzecznie, nie przynieś mi wstydu.
- Dobrze tato - odparłam.
Gdy my wyciągaliśmy torby z auta, Caroline witała się ze swoją mamą. Sądziłam, że będą to osoby, które będą mieszkały w domku za miastem, miały swój ogródek, będą hodować własne warzywa. A tu nagle z pięknego i z dość dużego domu wychodzi kobieta, która nie pasowała do mojego opisu babci, która uwielbia piec wnuczkom różne smakołyki bądź czytać im bajki na dobranoc. Przed mną stała gustownie ubrana kobieta, której dodatki takie jak włosy czy kolczyki dopełniały jej wygląd. Kulturalnie, aby nie przynieść wstydu tacie jak i sobie przywitałam się i weszłam do środka. Zaraz po wejściu przywitałam się z tatą Caroline, który ubrany w ciemnoszary garnitur sprawiał bardzo ważnej osoby w domu.
- Zapraszam do stołu - wskazała ręką mama Caroline.
Wraz z postawieniem talerzy na stole przyszła wiadomość, która dała znać o sobie poprzez wibrowanie. Dyskretnie wyjęłam telefon i żeby nikt nie zauważył odczytałam sms.
"Jak mija wieczór ? Zayn xx"
Rozejrzałam się wokół stołu, przy którym siedzieliśmy. Wszyscy rozmawiając nie zwracali uwagi na mnie, co dawało chwilę czasu aby odpisać na wiadomość.
"Średnio. Właśnie jem kolację z rodzicami Caroline. A ty jak się bawisz ? Domi xx"
Gdy zdążyłam wcisnąć przycisk wyślij, dostałam lekkiego kopniaka w kostkę. Jak się okazało, każda para oczu była skierowana w moją stronę. Chcąc pominąć ten fakt wzięłam się za jedzenie przystawki która znajdowała się na moim talerzu.
- Może opowiesz nam coś o sobie ? - zadała pytanie mama Caroline.
- Przyjechałam z Polski, mieszkam w Londynie od miesiąca, a może i nawet troszkę dłużej. Chodzę do North London Collegiate School.
- O to ta szkoła Car, gdzie ty chodziłaś - wtrąciła mi się w zdanie starsza kobieta. - To szkoła z zasadami, która pomoże wyrosnąć ci na dobrego człowieka.
- Miejmy nadzieję - wyszeptałam w ojczystym języku pod nosem.
- A jak lubisz spędzać czas po szkole ? - tym razem pytanie padło z ust taty Caroline.
- Spotykam się z chłopakami z One Direction.
Na te słowa o mały włos nie zakrztusił się winem, które właśnie popijał. Caroline wstała i pomogła tacie.
- Te One Direction ? - spytał purpurowy facet.
Kiwnęłam tylko głową i postanowiłam nie odzywać się do końca wieczoru, który zapowiadał się na okropnie długi. W trakcie pisałam z Zaynem, który odpoczywał po dniu w studio.
- Przepraszam, że przerywam, ale chciałbym się coś zapytać - rzekł mój tata.
Wstał z krzesła podszedł do Caroline uklęk i już wiedziałam, że ten pomysł nie przypadnie mi do gustu.
- Caroline, znamy się krótko ale wiem, że jesteś tą kobietą z którą chcę spędzić resztę mojego życia. Wyjdziesz za mnie ? - spytał, a z oczu kobiety popłynęły łzy.

sobota, 6 października 2012

Rozdział 37

Perspektywa Dominiki :

Mój spokojny sen, przerwało głośne wtargnięcie do pokoju, trzask drzwiami, potkniecie się o jakiś przedmiot i głośne, męskie "Cholera ! ". Pół żywa podniosłam się na łokciach i zauważyłam tatę, który wstaje przy okazji otrzepując spodnie.
- Co się dzieje ? - spytałam, ponownie opadając na poduszkę.
- Wstawaj! Spóźnisz się do szkoły! - krzyknął tata.
- Jak to? Która godzina?
- 7.45.
- Ale jak to możliwe? Nastawiłam sobie budzik ! - wkurzona spojrzałam na telefon,który wskazywał tę samą godzinę - Nawet nie zdążę dojechać do szkoły !
Biegałam po pokoju pakując potrzebne rzeczy, jak i łapiąc ciuchy. Wbiegając do łazienki, w pośpiechu założyłam ciuchy. Ciągle bałam się, że nie starczy mi czasu aby się wyszykować. Kiedy wróciłam do pokoju tata leżał na łóżku i miał wyśmienity humor.
- Tato gdzie są moje kluczyki ?! - spytałam, wyrzucając całą zawartość półki na podłogę.- Przecież wczoraj je tu odkładałam.
- O tych kluczykach mówisz ? - mówiąc to pomachał nimi.
Gdy chciałam je wziąć, zaczął się ze mną droczyć.
- Jak ciebie łatwo wrobić - wybuchł śmiechem ojciec.
- Tato nie mam czasu ! Oddaj mi te cholerne kluczyki ! - krzyczałam, nie miałam zamiaru spędzać dodatkowych godzin w szkole za spóźnienie się na pierwszą lekcję.
Podstawową zasadą szkoły, do której uczęszczałam było to, że za każde przewinienie była odsiadka w tzw. kozie. Akurat za spóźnienie się do szkoły bądź na którąkolwiek lekcję było godzinne wydłużenie pobytu w szkole. Na co dzisiejszego dnia nie miałam ochoty.
- Spójrz za okno - powiedział spokojnie tata.
Po mimo braku czasu wykonałam prośbę. Za zasłoniętą roletą było ciemno, żadnego wschodu słońca ani jakichkolwiek oznak, że jest już ranek.
- Wkręciłem cię ! - krzyknął radośnie.- Wkręciłem !
Zaczęłam się śmiać. Nigdy bym nie pomyślała, że wpadnie na pomysł, aby wywinąć mi numer. Kiedy byłam młodsza robiliśmy to częściej, każdego dnia były rywalizacje aby ktoś wpadł w zasadzkę.
- Czyli nie spóźnię się do szkoły ? - spytałam przez śmiech.
W odpowiedzi dostałam przeczące kiwnięcie głową.
- Kurcze nigdy nie sądziłam, że nawiniesz mnie w tak głupi sposób - odłożyłam torbę na bok i swobodnie położyłam się na łóżko.
- A no widzisz. Brakowało mi tego, ale przyznaj, że świetnie mi to wyszło.
- Pewnie, że tak - wystawiłam rękę, aby przybić z tatą piątkę.- A tak naprawdę to która godzina ?
- Teraz będzie już jakaś piąta nad ranem.- szczęka opadła mi z powodu godziny, którą usłyszałam.
- A mogłam sobie jeszcze słodko spać, nigdy więcej ! - zagroziłam tacie machając palcem.
Poczochrał mnie po włosach, wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Zaśmiałam się na cały głos, dalej nie wierząc, że wpadłam w sidła zasadzki. " I co ja będę robić przez prawie trzy godziny"- pomyślałam. Rozejrzałam się po pokoju i wręcz złapałam się za głowę. Pokój wyglądał jak po przejściu tornado. Na podłodze rozsypana ziemia oraz potłuczona doniczka po kwiatku, dodatkowo znajdowały się tam dokumenty, błyszczyki i inne rzeczy, które wcześniej wysypałam z półki oraz ciuchy porozrzucane po całym pomieszczeniu. Z wielką niechęcią wzięłam się za posprzątanie. W ciągu godziny pokój lśnił, wszystko było na swoim miejscu a walizka, którą wczoraj rzuciłam w kąt, rozpakowana. Wykonałam poranną toaletę, na którą wcześniej zabrakło mi czasu i dopięłam swój wygląd na ostatni guzik. Wychodząc z domu po drodze złapałam jabłko i wyruszyłam w drogę do szkoły. Podjeżdżając pod gmach budynku szkolnego, zauważyłam Nicolasa, który stał obok miejsca, na którym zawsze parkowałam.
- No cześć - przytulił mnie na przywitanie chłopak.
Wtuliłam się w niego i chwilę później wędrowaliśmy ramię w ramię do szkoły. Na przemian opowiadaliśmy sobie jak spędziliśmy weekend. Kiedy tylko opowiedziałam mu o dzisiejszej pobudce, zaczął się głośno śmiać, lecz nagle ucichł, gdy przechodziliśmy obok dwóch dobrze zbudowanych typków, którzy mieli większe muły niż głowy. Nie wypytując o co chodzi, dotarliśmy do klasy. Pierwsza, druga, trzecia, czwarta, piąta lekcja mijały w mgnieniu oka. Nicolas siedział cicho przez wszystkie lekcje, nie odezwał się nawet słówkiem do mnie. Podczas lunchu mój telefon zawibrował oznajmiając o przyjściu nowej wiadomości.
Pamiętaj, że dzisiejsze popołudnie u nas. Już nie mogę się doczekać. Zayn xx
Jak głupia uśmiechnęłam się i szybko wystukałam w telefonie odpowiedź.
Ja tak samo. Jestem ciekawa jak zareagują. Będę zaraz po szkole. Domi xx
Schowałam telefon do torebki i włączyłam się do rozmowy, która toczyła się przy naszym stoliku.
- Co teraz mamy ? - skierowałam pytanie w stronę Nicolasa, który podczas przerwy odpowiadał tylko jak się zwróciło mu uwagę.
- Historię - odparł, spoglądając na czubki butów.
Tak samo jak poprzednie lekcje minęły i te dwie. Ciągle wpatrując się w zegar, każdy uczeń odliczał czas do końca lekcji. Zaraz po dzwonku, poszłam odłożyć książki i skoczyłam jeszcze do biblioteki, aby wypożyczyć lekturę. Gdy tylko wyszłam z biblioteki, na korytarzu było pusto. Nagle rozległo się echo bójki. Ktoś stale krzyczał. Odruchowo podeszłam do drzwi z których dochodziły odgłosy. Sekundę później drzwi zamaszyście się otworzyły i wyszło z nich dwóch chłopaków, których spotkałam dziś z rana. Gdy tylko odeszli na bezpieczną odległość, zajrzałam do pomieszczenia. W rogu siedział zakrwawiony Nicolas. Podbiegłam do niego i dotknęłam jego twarzy.
- Nie mów tylko nikomu, proszę - wyszeptał.
- Musisz to zgłosić na policję, obowiązkowo. Zabieram cię tam teraz, albo nie lepiej na pogotowie obejrzą cię.
- Proszę tylko nie to. Potknąłem się i tak się załatwiłem .
- Tak, a czy w tej bajce były też smoki? - odparłam chamsko, podniosłam go z podłogi i pomogłam mu wyjść ze szkoły.
- Zawieź mnie do domu, nie chcę jechać na policję ani nigdzie indziej. Zrób to dla mnie - błagał pobity chłopak.
- Ale powiesz mi o co poszło ? Zgoda ? - kiwnął głową, zaczerpnął powietrza a chwilę później opowiadał całe zdarzenie.
- Wiesz jeżeli jesteś z przeciętnej rodziny, aby wkupić się do szkoły musisz płacić. Płaciłem im co miesiąc, jednak mama zorientowała się, że miesięcznie znika jej kilkadziesiąt funtów w portfelu.
- I nie miałeś z czego zapłacić ? I dlatego cię pobili ? Nie mogłeś powiedzieć wcześniej komuś tego, przecież zaradzilibyśmy i nie miał byś teraz tyle krwi na sobie.
- Ja chciałem, żeby nikt nigdy się o tym nie dowiedział.
Obrócił głowę, tak abym nie mogła widzieć jego emocji, które ukazują mu się na twarzy. W tym samym momencie zadzwonił mój telefon, jednak zignorowałam dzwonek i ciągnęłam dalszą rozmowę.
- Dlaczego się na to godziłeś ? - dopytywałam, pomimo tego, że nie wypadało.
- Nie chciałem być wyrzutkiem szkolnym. Moi rodzice od małego pragnęli, abym chodził do tej szkoły, odkładali na nią zanim się jeszcze urodziłem. Ale proszę, zapomnijmy już o tym. To tutaj. Jeszcze raz dzięki za pomoc. Pa - pożegnał się i wyszedł z auta.
Dalej nie mogłam się otrząsnąć, nawet nie wiem, w którym momencie podjechałam pod dom One Direction. Przez całą drogę mój telefon dzwonił, bez przerwy. Ciągle myśląc, co się dzieje z Nicolasem, natychmiast zapominałam o dzwoniącym telefonie. Zapukałam do drzwi i czekałam, aż ktoś mi je otworzy.
- Domi ! W końcu jesteś - krzyczał uradowany Niall.
- Tak, już jestem - odparłam bez uczuciowo, po czym zostałam przyciśnięta do klatki piersiowej brata.
- Wiesz jak się martwiłem o ciebie, ciągle wydzwanialiśmy do ciebie, a ty nie odbierałaś - powiedział zmartwiony blondyn.
- Naprawdę tak się martwiłeś o mnie?
- Tak, bo jestem głodny a chłopcy zabronili mi zamówić pizzy dopóki nie przyjedziesz - wyszeptał mi na ucho.
- Osz ty ! - klepnęłam go w ramię, po czym razem wybuchnęliśmy śmiechem.
Śmiejąc się i podążając za Horanem trafiłam do salonu, gdzie siedzieli pozostali członkowie zespołu.Po kolei przywitałam się z każdym i zajęłam jedno z wolnych miejsc.
- To mogę już zamówić pizzę ? - błagał na kolanach Liama.
- Co my z tobą mamy, zamawiaj - wtrącił się Lou.
Po kilkuminutowej sprzeczce, chłopcy zdecydowali się pizzę meksykańską i dwie wegetariańskie.W trakcie dostałam sms od Nicolasa.
Wszystko ze mną w porządku, nie przejmuj się mną i baw się dobrze.
Jak mam się bawić dobrze, jeżeli ciągle martwię się o niego.
Coś czuję, że źle postąpiłam nie zawożąc cię do szpitala.
Zauważyłam, że od kilku sekund bacznie przygląda mi się Zayn, który chwilę później zajął miejsce obok mnie.
- Coś się stało ? Widzę jakbyś była myślami gdzieś indziej.
- Pamiętasz Nicolasa, tego chłopaka, z którym chodzę do klasy ?
- No tak, pamiętam.
- Ma kłopoty i musiałam mu pomóc. Ale teraz nie zaprzątajmy sobie tym głowy, mój chłopaku - kończąc zdanie pocałowałam go w usta.
Widząc uśmiech na jego twarzy ponownie chciałam się do niego zbliżyć i musnąć jego wargi, lecz utrudniono mi to.
- Ekhem - odchrząknął głośno Harry. - Czy my o czymś nie wiemy ?
- Domi, czy oni o czymś nie wiedzą ? - spytał głupkowato Zayn.
- Oj chyba nie - uśmiechnęłam się szeroko, przez co chwilę później oberwaliśmy z poduszek.
- Dobra koniec ! - zarządził Zayn - Tak ja i Dominika jesteśmy razem, ale z was głąby - zaśmiał się głośno.
Po raz kolejny wpadłam w ramiona Niallera i tym razem zostałam wyściskana z podwójną mocą, po czym dołączył się loczek, Tommo oraz Li.
- A mnie to już nie przytulicie ? - zapytał słodkim głosem Mulat.
Grupka, która tuliła się przed sekundą temu do mni, teraz rzuciła się na bezbronnego chłopaka i zaczęła po nim skakać wydajać śmieszne odgłosy. Ciągle im się przyglądając nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Przeszkodził im dzwonek do drzwi. Niall, który w sekundzie zerwał się z miejsca, wywracał wszystko, co stanęło na jego drodze. Kiedy tylko chłopcy wstali z podłogi i porozsiadali się na sofie, ja zajełam miejsce koło Zayna i w ciszy oczekiwaliśmy na powrót blondyna.
- Yeah ! - wydarł się chłopak, kiedy wrócił z zamówieniami.
Widząc uśmiechniętą buzię Horana w pomieszczeniu zapanowała świetna atmosfera.
- Już się nie mogę doczekać - powiedział Hazza.
- Czego ? - spytałam, z pełną buzią.
- Ona mówi z pełną buzią ! Moja szkoła siostro, piona. - gadał uradowany Nialler.
- No pracy nad nową płytą - odparł Hazza, po czym dostał kopniaka w kostkę od Zayna.
- To bolało - złapał się za kostkę loczek, i delikatnie masując próbował uśmierzyć ból.
Nie zwracając uwagi dalej ciągnęłam rozpoczęty temat.
- Kiedy zaczynacie ?
- Chodź ze mną, chcę ci coś powiedzieć - przerwał szybko Zayn Louisowi, który właśnie chciał zabrać głos.
Złapałam dłoń chłopaka i ruszyłam za nim do jego pokoju.
- Co chcesz mi powiedzieć ? - spytałam siadając na łóżku.
- No bo zaczynamy pracę nad drugą płytą w związku z czym, muszę na kilka dni wyjechać- usiadł na przeciwko mnie i nerwowo gładził swoje włosy.- Nie będziesz zła ?
- To dlatego kopnąłeś loczka w salonie ? - spytałam, a w odpowiedzi dostałam potwierdzające kiwnięcie głową.- Dlaczego miałabym być zła ? Robisz to co kochasz i co sprawia ci przyjemność, a mi przyda się kilka dni wolnego od ciebie - uśmiechnęłam się zadziornie w wyniku, czego palce chłopaka znalazły się na moich żebrach.
- Już masz mnie dość ? - dopytywał Zayn, nie przestając mnie gilgotać.
Kiwnęłam twierdząco głową, po czym wtuliłam się w niego i przez dłuższy moment nie puszczałam.
- Kiedy wyjeżdżacie ?
- W sobotę, ale w poniedziałek wracamy, więc wolnością się długo nie nacieszysz - poruszył zalotnie brwiami.
- Może wolnością nie, ale do wyjazdu muszę się nacieszyć tobą - spojrzałam w jego czekoladowe oczy, po czym nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Przez dłuższy moment nie przestawaliśmy się całować, tylko kiedy odkleiliśmy się od siebie, szczerze uśmiechnęliśmy się do siebie i cieszyliśmy się sobą nawzajem. Koło godziny 21 zaczęłam zbierać się do domu. Pożegnałam się z chłopcami, którzy rywalizowali pomiędzy sobą w najnowszej grze FIFA'13. Zayn jako gentlemen odprowadził mnie do auta, a chwilę później wracałam już do domu.

______________________________________________________
TADAM ! Jest 37 . Dziękuje wam za komentarze jak i wejścia. To wy mnie motywujecie do dalszego pisania. Do następnego xx

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 36

PROSZĘ PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM.

Perspektywa Dominiki :

Wstałam z wielką niechęcią, a jeszcze z większą, wyszłam z łóżka pozostawiając tam słodko śpiącego Zayna. Jak co dzień, pierwsze co robiłam, to schodziłam do kuchni. Tym razem zdziwiło mnie, że nikogo w niej jeszcze nie było. Wstawiłam wodę na herbatę i oparłam się o blat. Patrząc w kłęby pary wydostające się z czajnika, nie przestawałam się uśmiechać. Od wczorajszego wieczoru towarzyszy mi wyśmienity humor. Kiedy tylko herbata była gotowa wróciłam do pokoju i popijając gorący napój, wrzucałam do torby swoje rzeczy. Pod koniec pakowania oparłam się o ścianę i obserwowałam pogodę za oknem. Po wczorajszym śniegu nie było ani śladu, za to przez ciemnoszare chmury próbowały przedostać się pierwsze promienie słońca. 
- Jest coś tam ciekawego, że tak się przyglądasz ? - zabrzmiał zaspany głos mulata.
Przecząco kiwnęłam głową i zorientowałam się, że mój kubek był już pusty, odłożyłam go na stolik. Nie zwracając uwagi na obecność chłopaka w pokoju, zdjęłam bluzkę, wzięłam potrzebne rzeczy, jak i ciuchy i ruszyłam w stronę łazienki. Na mojej drodze do czystości i świeżości stanął nikt inny jak zaspany Malik.
- Nie tak szybko kochana - złapał mnie, po czym wtulił się.
Całując moją szyję, sprawiał, że przez moje ciało przepływały tysiące dreszczy, które nie były spowodowane tylko dotykiem jego ust, ale także kilkudniowym zarostem. Obróciłam się do niego i delikatnie musnęłam jego usta.
- Teraz mogę cię puścić - uśmiechnął się, na co ja odpowiedziałam uśmiechem.
Wróciłam do mojego zamierzonego celu i po 20 minutach byłam świeża i pachnąca. Wychodząc z łazienki myślałam, że zastanę Zayna spakowanego bądź który właśnie to robi. Jednak nie, na środku stała tylko moja torba. On zaś leżał na łóżku przykryty po uszy kołdrą, spod której wystawały jego stopy. Nie myśląc dłużej zaczęłam gilgotać go. Jak zakładałam i on nie powstrzymał się przed głośnym zaśmianiem się.
- Wstawaj - powiedziałam nie przestając go gilgotać.
Chłopak nie chętnie podniósł się, spojrzał się na mnie wzrokiem winowajcy i zniknął za drzwiami prowadzącymi do łazienki. Nie czekając na wyjście Zayna z łazienki, wyszłam z pokoju i schodząc po schodach słyszałam, jak dom państwa Malik tętni życiem. Przysiadłam się do Yassera, ojca jak i głowy tego domu. Przez ponad półtorej godziny oglądaliśmy film detektywistyczny. Co chwila wymienialiśmy opinie na temat grających w tym filmie aktorów, jak i grane przez nich role. Gdy tylko film się skończył podziękowałam za wspólne spędzenie czasu i poszłam pomagać przy obiedzie. Okazało się, że zanim przyszłam wszystko było już gotowe. Po zwołaniu całej rodziny zasiedliśmy do stoły i po odmówieniu modlitwy, zabraliśmy się za jedzenie posiłku.
- Za ile musimy wyjechać ? - przerwał ciszę Zayn.
- No tak za godzinkę - odpowiedziałam ówcześnie spoglądając na zegarek.
Zaraz po obiedzie najstarsza z sióstr, wybrała się na popołudniową drzemkę. Ale zanim to zrobiła, najpierw pożegnała się z nami i wymieniła numerem. Ostatnia godzina w Bradford minęła dosyć szybko. Nawet się nie obejrzałam, a staliśmy przed domem i żegnaliśmy się z resztą rodziny. Trisha przytulając się do syna uroniła kilka łez, matczyna troska wzięła górę.
- Wpadaj do nas, kiedy tylko będziesz miała ochotę, nawet gdy Zayn nie będzie mógł.
- Dziękuje panie Yasser - powiedziałam, jednocześnie przytulając się do niej na pożegnanie.
- Opiekuj się moim synkiem - odezwała się Trisha przytulając mnie do siebie.
- Obiecuję - odparłam, po czym pożegnałam się z Saffą i Waliyah.
Dziewczyny są tak słodkie, że ciężko było mi się od nich oderwać. Jednak w pewnym momencie, zebraliśmy się i odjechaliśmy spod domu. Jadąc, nie przestawaliśmy rozmawiać. Po niecałych dwóch godzinach zatrzymaliśmy się na parkingu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Oparłam się o maskę samochodu i w ciszy czekałam na powrót Zayna, który poszedł do przydrożnej kawiarni. Widząc jego uśmiech, w moim sercu robiło się gorąco.
- To dla ciebie - powiedział, wręczając mi kubek z gorącą czekoladą.
- Pychota - upiłam łyk, po czym pocałowałam go.
Chłopak oblizał usta, ponieważ zostawiłam na nich smak czekolady. Obydwoje zaśmialiśmy się z naszego zachowania. Objął mnie ramieniem, po czym wyjął paczkę papierosów i zapalił. Nie przeszkadzał mi dym z papierosów, ponieważ sama podpalam. Jednak skończyłam z nałogiem, który ponownie próbował złapać mnie w swoje sidła. Kiedy tylko dopiłam swoją czekoladę, a Zayn podwójną czarną ponownie wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę do Londynu. Po kilku minutach jazdy poczułam na moim udzie jego zimną dłoń, zwróciłam się w jego stronę i posłałam mu uśmiech. Zaraz zaś poczułam chłopaka na sobie, tylko tym razem były to usta. Odsunął kosmyk włosów opadających na moje ramiona, i delikatnie całował moją szyję.
- Zayn ja prowadzę - próbowałam powstrzymać go, co było nie lada wyzwaniem, dlatego, że uwielbiałam jak on tak robi.- Zayn ja nie chcę, żeby coś nam się stało, proszę przestań - końcówkę wypowiedziałam przez śmiech, ponieważ jego kilkudniowy zarost zaczął mnie łaskotać.
- No dobra - udał obrażonego.
Chwila ciszy, która wydawała się być wiecznością została przerwana.
- Nudzi mi się ! - jęknął.
- To zajmij się czymś.
- No właśnie próbowałem, ale ktoś mi to uniemożliwił - odparł marszcząc brwi.
Nic nie odpowiedziałam ponieważ, Zayn podgłośnił radio. Akurat leciała piosenka, którą świetnie znał. Początkowo tylko nucił, lecz później zaczął śpiewać już wcześniej dobrze znający tekst. Kiedy tylko spojrzałam w jego stronę zauważyłam, że przegląda właśnie schowek od strony pasażera. Oglądał wszystko co się w nim znajdowało. Nagle jego głos ucichł, a radio zostało ściszone, zdezorientowana spojrzałam na chłopaka. Trzymał w ręce paczkę papierosów, nie swoich, lecz moich.
- Czyje to ? - spytał lekko ostrym głosem.
- Pewnie zaś tata o nich zapomniał. Nie nauczę go pilnować swoich rzeczy - próbowałam rozluźnić powstałą sytuację i obrócić to wszystko w żart.
- Wiem jakie twój tata pali papierosy, więc nie wpieraj mi głupstw.
Po tych słowach odwrócił głowę i spoglądał za szybę. Próbowałam się odezwać, ale gdy tylko coś powiedziałam, on przerywał mi krótkim "Csii".
- Ja nie chcę, żebyś mi się spowiadała z tego co robisz, minuta po minucie. Chcę żebyśmy sobie ufali i nie okłamywali.
Zatrzymałam się na poboczu, aby na spokojnie móc wytłumaczyć chłopakowi zaistniałą sytuację.
- Zayn, ja nie chcę cię okłamywać, i również chcę, żebyśmy sobie bezgranicznie ufali. Tak, to są moje papierosy.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że palisz ?
- Bo nie palę. No dobra zdarzyło mi się wypalić kilka paczek, ale to tylko z powodu sytuacji, z którą nie dawałam sobie rady.
- Od kiedy palisz ? - twardo dążył do celu.
- Pamiętasz to, jak przyjechaliście do nas, a ja pokłóciłam się wtedy z ojcem ? - spytałam, od razu dostając odpowiedź poprzez kiwnięcie głową - Od tego momentu. Ale już nie palę, nawet nie wiedziałam, że ta paczka tu w ogóle jest.
- Mów mi następnym razem, rozwiążemy to razem i tylko razem, bez pomocy tych papierosów - mówiąc to wskazał na paczkę.
- Dziękuję i obiecuję, że już tego nigdy nie dotknę - mówiąc to przytuliłam się do chłopaka.
- To dobrze - odsunął się od mnie, po czym wpił w moje usta.
W przeciągu dwóch godzin dojechaliśmy pod dom zespołu.
- Może wjedziesz do nas ? 
- Innym razem.
- Szkoda, myślałem, że przedstawię cię chłopakom jako moją dziewczynę - odparł zawiedziony Malik.
- Na pewno nadarzy się jeszcze taka okazja - uśmiechnęłam się co spowodowało, że na jego twarzy również zagościł uśmiech.
- To jutro po południu u nas, pa ! - krzyknął wychodząc z auta.
Zaśmiałam się z niego i nie przestając myśleć o nim, zajechałam pod dom.
- Już jestem ! - wchodząc głośno oznajmiłam mój powrót.
- To dobrze - przywitał się ze mną tata.
- Caroline nie ma ? - spytałam zdziwiona.
- Położyła się wcześniej, ja też kładę się. Cieszę się, że jesteś już cała i zdrowa.
Powolnymi krokami weszłam po schodach na górę oraz do swojego pokoju. Torba od razu po otworzeniu drzwi poleciała w kąt, przewracając przy okazji doniczkę z kwiatem. Przebrałam się w piżamę i podłączyłam telefon do ładowarki. Kilka nieodebranych połączeń i jeden sms. Od Zayna.
"Nie mogę się doczekać jutra. Dobranoc."
Nic nie odpisywałam, ponieważ stan konta surowo zabraniał. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, rzuciłam się na łóżko i pochłonęłam się w wir przemyśleń.

________________________________________________________________
Długo wyczekiwana 36 w końcu jest ! Bardzo przepraszam was, że zawiodłam na całej lini. Obiecałam, że rozdziały będą pojawiać sie w wakacje, jednak tak nie zrobiłam. Nie chcę was okłamywać, i wymyślać różnych historyjek np. pies mi zjadł kabel od laptopa :D , bądź zgubiłam wątek całego opowiadania. Nic w tym stylu. Początkowo kolonia, a później zero chęci aby spędzić wakacje przed komputerem. Pewnie większość z was też wyjechała i korzystała z wolnego czasu, na świeżym powietrzu. Chcę dokończyć bloga, bo wiem ile radości daje mi napisanie, tak jak i wasze słowa pod każdym rozdziałem. Nie chcę już nic obiecywać, ponieważ nie chcę po raz kolejny nawalić.
Dziękuje wam, że pomimo mojej nie obecności na blogu wy dzielnie z nadzieją że może coś się pojawiło nowego wchodziłyście i sprawdzałyście. Mam nadzieję, że pomimo mojej długiej nieobecności nie zniechęcicie się i nadal będziecie czytać nowe rozdziały. Jeszcze raz MASSIVE SO SORRY !